Dlaczego DDA szukają problemów w sobie? Odpowiada psycholog

„Osobom DDA doświadczającym zdarzeń trudnych, kryzysów, łatwiej jest lokować w sobie przyczynę problemu, ponieważ nie musza się sobie i innym głębiej przyglądać."
„Osobom DDA doświadczającym zdarzeń trudnych, kryzysów, łatwiej jest lokować w sobie przyczynę problemu, ponieważ nie musza się sobie i innym głębiej przyglądać."

„Osobom DDA doświadczającym zdarzeń trudnych, kryzysów, łatwiej jest lokować w sobie przyczynę problemu, ponieważ nie musza się sobie i innym głębiej przyglądać. Nie muszą inicjować zmiany, która – jak wiemy – dla osób DDA wiąże się z nieprzewidywalnością, utratą bezpieczeństwa, rezygnacją z kontroli. Mam potrzebę sensu, a skoro problem jest we mnie, to iluzorycznie wiem, jak działa świat” – tłumaczy psycholog Robert Smyczyński.

Redakcja: Obawiają się zmian, wolą funkcjonować w toksycznej, ale „znanej” rzeczywistości. Pragną spokoju, ale – paradoksalnie – boją się go. Na zewnątrz zaradne i „poukładane”, wewnątrz – bez kontaktu ze sobą, targane nieznajomymi i nieuświadomymi uczuciami… Jakie jeszcze są DDA?

Robert Smyczyński: Aby uzupełnić niekończącą się listę z poprzedniego artykułu warto dodać: silne, bo przetrwały, szybko się mobilizujące, oddane – sprawie i relacjom, wielkoduszne, ale też samotne, zmęczone, mające trudności z rozpoznawaniem swych potrzeb, nazywaniem uczuć i kontaktem z nimi. Właśnie to targanie nieznanymi lub nieuświadomionymi uczuciami to często jeden z pierwszych obszarów pracy podczas zdrowienia. „Tajemnica domu, w którym wyrastałam, towarzyszyła mi do późnej dorosłości” – jeden z wielu cytatów, które usłyszałem w gabinecie. Okazuje się, że ta tajemnica nie była narzucana tylko przez rodziców, często była świadomym sposobem radzenia sobie dzieci chcących uchronić swoją rodzinę, a przez to i siebie, przed stygmatyzowaniem i oceną społeczną. „Nie okazuj uczuć”, „okazywanie uczuć to słabość”, „bądź twarda”, „ależ Ty jesteś dzielna” – to jedne z wielu zwrotów słyszanych i wrytych w pamięć traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa. Zdrowienie to nie tylko nazywanie, ale w późniejszym czasie „bycie w swoich uczuciach”. Niestety bardzo często, na początku drogi w terapii, już samo nazywanie własnych uczuć okazuje się trudne. Dopiero nabywanie świadomości i umiejętności stawiania granic, zauważania swego wpływu na otoczenie, daje szansę na pełniejsze otwarcie i kontakt z tym, co czuję. Pojawia się gotowość do bezpiecznego odsłonięcia swej wrażliwej strony. Wielkie znaczenie przyspieszające proces zdrowienia ma najbliższe otoczenie – otoczenie, które samo posiada świadomość własnych uczuć i potrzeb, akceptuje i daje bezpieczną przestrzeń, a ponad wszystko „JEST” blisko obecne.