„Cienka czerwona linia”, czyli jak wychować dziecko i nie krzywdzić? (cz. II)

„Ja już wiem, że jak nie chwalę dziecka czy go nie przytulam, to się bardziej stara, a mi jest łatwiej, czuję się ważny, władny, nie muszę wkładać wysiłku w uważność, komunikat czy w cała relację”. Taką interpretację możemy nazwać przemocą psychiczną.
„Ja już wiem, że jak nie chwalę dziecka czy go nie przytulam, to się bardziej stara, a mi jest łatwiej, czuję się ważny, władny, nie muszę wkładać wysiłku w uważność, komunikat czy w cała relację”. Taką interpretację możemy nazwać przemocą psychiczną.

„Ja już wiem, że jak nie chwalę dziecka czy go nie przytulam, to się bardziej stara, a mi jest łatwiej, czuję się ważny, władny, nie muszę wkładać wysiłku w uważność, komunikat czy w cała relację”. Taką interpretację możemy nazwać przemocą psychiczną. Bo oto okazuje się, że rodzic, mając przewagę, wykorzystuje ją świadomie do kontrolowania dziecka i rani je psychicznie” – mówi Robert Smyczyński, psycholog i prezes Fundacji UNA.

Redakcja: Kiedy mówimy o krzywdzeniu dziecka?

Robert Smyczyński: Gdyby zastanowić się nad tym, co jest przemocą wobec dziecka, w uproszczeniu można by o niej mówić wtedy, gdy potrzeby dziecka nie są w prawidłowy sposób zaspakajane lub dziecko „służy” do zaspakajania naszych potrzeb. Idealnie byłoby gdyby rodzice byli skupieni na dobru dziecka, a wszelkie działania wobec niego i wobec siebie uwzględniałyby dobro dziecka. Dodatkowo, cały system rodzinny dawałby wszystkim poczucie stabilności, bezpieczeństwa i szczęścia.

Realnie rzadko się zdarza, byśmy wnosili do relacji rodzic-dziecko jedynie swój potencjał, pozytywne zasoby, dobre doświadczenia życiowe. Wchodzimy w relacje dziecko-rodzic również ze swoimi pewnymi strategiami, nawykami czy postawami, które utrudniają, czasem szkodzą, a są wynikiem własnych, często trudnych, doświadczeń. Czasem trudno nam zrozumieć, że zwykłe „nie pochwalę czy nie przytulę, choć na to zasługuje, bo i mnie nie chwalono / nie przytulano i nic mi to nie zrobiło” może być strategią krzywdzącą dziecko. Warto się zastanowić PO CO ja nie chcę powiedzieć tego dziecku czy dla niego zrobić? Może właśnie po to, by nie konfrontować się z tym, że wszystkie dzieci mają prawo i powinny być chwalone / przytulane, kiedy tego potrzebują lub robią coś dobrze, a ja tego nie dostałem od rodziców i musiałbym teraz ich za to źle ocenić? Czyli jest to dla mnie za trudne i nie potrafię… A może jest bardziej niebezpiecznie, a mianowicie: „Ja już wiem, że jak nie chwalę dziecka czy go nie przytulam, to się bardziej stara, a mi jest łatwiej, czuję się ważny, władny, nie muszę wkładać wysiłku w uważność, komunikat czy w cała relację”. Taką interpretację niestety możemy nazwać przemocą psychiczną. Bo oto okazuje się, że rodzic, mając przewagę, wykorzystuje ją świadomie do kontrolowania dziecka i rani je psychicznie. Dlaczego rani? Ponieważ dziecko nie uczy się związku przyczynowo skutkowego między swoim zachowaniem a pozytywną samooceną. Uczy się jedynie, że musi się wciąż starać, by zasłużyć na uwagę rodzica – poczuć się ważnym. Paradoksalnie dziecko i rodzic potrzebują tego samego, jednak to rodzic zaspakaja swą potrzebę (np. ważności) kosztem dziecka.

Inny przykład to sytuacja, w której rodzic, poprzez niezaspokojone potrzeby w relacji z partnerem, może kompensacyjnie poświęcać nadmierną uwagę swojemu synowi w efekcie wykształcając u niego brak samodzielności i wycofanie w relacjach.